Ludwik Rajchman – żyjący w latach 1881-1965 polski bakteriolog żydowskiego pochodzenia, działacz społeczny, a przede wszystkim pomysłodawca i współzałożyciel UNICEF-u, czyli największej na świecie organizacji humanitarnej działającej na rzecz dzieci – wierzył, że trzeba nieść pomoc ponad granicami państw i podziałami politycznymi.
To właśnie dzięki jego inicjatywie na przełomie lat 40. i 50. wykonano około 30 milionów badań lekarskich w 22 krajach na całym świecie i dostarczono 17 milionów szczepionek przeciwko gruźlicy. Więcej na jego temat można przeczytać w tekście opublikowanym już w naszym portalu. Warto do niego zajrzeć, bo niezwykłym życiorysem doktora można obdzielić kilka osób.
„Czuło się jego obecność”
Urodzona w USA i mieszkająca we Francji Marta Balińska, nie poznała Ludwika Rajchmana osobiście. Nie mogła: jej pradziadek – bliscy mówili o nim Lulu – zmarł w roku, w którym przyszła na świat.
O tym, że był kimś absolutnie wyjątkowym dowiadywała się stopniowo, przede wszystkim od wdowy po nim, a swojej prababci, a także od ojca, którego Ludwik Rajchman wychowywał.
– Choć Lulu już nie żył, czuło się jego obecność w domu, w którym bywałam jako dziecko, w gabinecie, w którym nie zmieniono niczego po jego śmierci. Chłonęłam miłość prababci do niego i już wtedy wiedziałam, że był kimś niezwykłym – mówi Marta Balińska.
„Ludwik Rajchman. Życie w służbie ludzkości”
Od dziecka wiedziała także, że dzięki Ludwikowi Rajchmanowi powstał UNICEF, jednak to, że jej pradziadek był jedną z najważniejszych postaci pomocy humanitarnej na świecie, w pełni pojęła dopiero wówczas, gdy zbierając materiały do pracy magisterskiej na inny temat, trafiła na dokumenty i zapiski, które go dotyczyły.
– Zrozumiałam wtedy, że odegrał bardzo ważną rolę nie tylko w Polsce, ale też na arenie międzynarodowej – wspomina.
Nie chciała, by został zapomniany, więc w paryskim Instytucie Nauk Politycznych napisała rozprawę doktorską poświęconą jego życiu i pracy. Przekształciła ją później w biografię pradziadka, która ukazała się w Polsce z przedmową Bronisława Geremka pod tytułem „Ludwik Rajchman. Życie w służbie ludzkości”.
Poznając życiorys doktora Rajchmana, korzystała nie tylko z archiwów domowych, ale i z dokumentów pochodzących z 12 krajów i rozmawiała z osobami, które go znały, pracowały z nim.
– Miałam szczęście poznać dzięki temu nadzwyczajnych ludzi – mówi.
Życiorys jej pradziadka miał wpływ na jej życiowe decyzje.
– Od dzieciństwa byłam wrażliwa na cierpienie innych i nie umiałam przejść obojętnie wobec faktu, że nie wszystkie dzieci mogą dorastać w takich warunkach jak ja – mówi.
– Choć skończyłam studia humanistyczne, a nie medycynę, interesowałam się wszystkim, co dotyczyło zdrowia i pomocy humanitarnej. Żeby móc związać się zawodowo z sektorem zdrowia publicznego, zdobyłam dyplom z epidemiologii w The London School od Hygiene&Tropical Medicine. Pracowałam m.in. we francuskim ministerstwie zdrowia, współpracowałam z lekarzami bez granic, a obecnie jestem starszym badaczem w Departamencie Zdrowia Publicznego Szpitala Uniwersyteckiego w Nicei i wiceprzewodniczącą Komitetu ds. Retyki Badawczej Światowej Organizacji Zdrowia (WHO).
„Jestem bardzo wdzięczna miastu Wrocław”
Marta Balińska przyjechała do naszego miasta, by zobaczyć wystawę poświęconą pradziadkowi i być przy tym, jak jeden z miejskich skwerów - przy ul. Stanów Zjednoczonych na Muchoborze Małym - zostanie jutro (8 maja) o godz. 13 nazwany jego imieniem. Można wziąć w tym udział!
– Jestem bardzo wdzięczna miastu Wrocław, że upamiętni postać Ludwika Rajchmana.
Nasze miasto interesuje ją także w związku z Ludwikiem Hirszfeldem – słynnym immunologiem, a zarazem kuzynem i współpracownikiem Ludwika Rajchmana, który utworzył we Wrocławiu Instytut Immunologii i Terapii Doświadczalnej Polskiej Akademii Nauk. Jego wspomnienia znalazła w bibliotece pradziadków i przetłumaczyła na angielski.
Warto dodać, że choć prawnuczka Ludwika Rajchmana urodziła się w USA i mieszka we Francji, doskonale mówi po polsku.
– W domu mówiliśmy po angielsku, w szkole po francusku, a prababcia i babcia rozmawiały po polsku, dodając angielskie i francuskie słowa, często w jednym zdaniu. Zaczęłam studiować język polski nieco później, jednak poszło mi łatwo: byłam z nim osłuchana.