We wtorek (1.10) w szpitalu wojskowym przy ul. Weigla pierwszym dwóm pacjentom z poważną wadą słuchu po raz pierwszy wszczepiono implanty Bacha. Dzięki nim będą lepiej słyszeć lub odzyskają słuch. To rzecz nie do przecenienia zwłaszcza dla pana Janusza z Trzebnicy, 50-letniego kierowcy zawodowego ciężarówek, który nie słyszy na jedno ucho i dlatego nie mógł wykonywać swojej pracy. Druga operowana w szpitalu wojskowym pacjentka, 63-letnia pani Łucja z Chocianowa ma stały stan zapalny w uchu i przez to nie może nosić aparatów słuchowych.
Na czym polega zabieg wszczepienia implantu Bacha? – Na wwierceniu się w kość za uchem i wszczepieniu tam implantu tytanowego. Po 10-12 dniach, gdy rana po zabiegu się zagoi, można nałożyć procesor na zasadzie zatrzasku, który przekazuje dźwięki do centralnego układu nerwowego – wyjaśnia dr Szczepan Bernaś, ordynator Oddziału Otolaryngologii 4. Wojskowego Szpitala Klinicznego przy ul. Weigla.
Szpital wojskowy jest pierwszym ośrodkiem we Wrocławiu i prawdopodobnie jedynym na Dolnym Śląsku, który zaczął przeprowadzać takie zabiegi, choć tego typu operacje wykonuje się w szpitalach zachodniej Europy od 20 lat. Jakiś czas temu kilka takich operacji wykonał ośrodek w Złotoryi, ale już ich nie przeprowadza. W Polsce od kilku lat z powodzeniem implanty wszczepia się w Warszawie, Krakowie i Poznaniu. Wrocław dotąd był białą plamą na mapie implantowania ludzi z niedosłuchem.
Implanty są jedyną proteza ludzkiego zmysłu, w całości refundowaną ze środków NFZ. Lekarze szacują, że na Dolnym Śląsku osób z niedosłuchem, które potrzebują tego typu implantów, będzie 60 rocznie. Wszystko teraz zależy od tego, czy szpital dogada się z funduszem zdrowia. – Liczymy, że w przyszłym roku, jeśli uda się nam dostać od NFZ kontrakt na te zabiegi, będziemy przeprowadzać 10 operacji wszczepienia implantów rocznie – mówi dr Bernaś.
Eliza Głowicka